„Skaza” – recenzja
Skaza w siedmiu punktach
Przy brzegu zamarzniętego jeziora w Chełmży znalezione zostają dwa ciała – młodego chłopaka i bezdomnego starszego mężczyzny. Tak zaczyna się „Skaza” – zdaniem jury najlepszy kryminał ubiegłego roku.
Pierwszego czerwca we Wrocławiu rozdano Nagrody Wielkiego Kalibru – najważniejsze wyróżnienia w świecie polskiego kryminału. Nagrodę Główną otrzymał Rober Małecki za wydaną w 2018 roku „Skazę”. Warto więc nieco jej się przyjrzeć.
Co my tu mamy… Po pierwsze – policjanta z bolesną przeszłością. Główny bohater, Bernard Gross, to uczciwy glina naznaczony traumą śmiertelnego postrzału postronnej osoby podczas akcji. Mężczyzna dodatkowo opiekuje się żoną w stanie śpiączki, do tego dochodzą trudne relacje z synem wchodzącym w dorosłość. W zasadzie – pewien kryminalny standard. Dodajmy może, że jednak niepodlany szczyptą alkoholizmu. Po drugie – dwa trupy na zamarzniętym jeziorze – któż z fan. Po trzecie – jak zły szeląg wraca rodzinna tajemnica sprzed lat. Nie chciałbym jej zdradzać, ale sprawa zarysowana jest dość klimatycznie. Mamy ojca, syna, matkę, żonę i kochankę, a autor miał na to – trzeba mu to oddać – pomysł. Po trzecie – duszny, sąsiedzki klimat prowincji, małego miasta, gdzie każdy każdego zna przynajmniej z widzenia i …trudno być anonimowym, a ścieżki nawet obcych ludzi wciąż się przeplatają. Po czwarte mamy świetnie odwzorowaną topograficznie Chełmżę – miasteczko, w którym toczy się cała historia. Olsztyn marzyłby o takim swoim obrazie w świecie przedstawionym. Ktoś może powiedzieć, że stolica Warmii ma przecież swoje odwzorowanie na kartach „Gniewu” Miłoszewskiego, ale… przy całej sympatii do często bywającego z powodów rodzinnych w Olsztynie Zygmunta Miłoszewskiego, doceniając ironiczne przytyki w stronę miejskich specjalistów od sygnalizacji świetlnej, mam wrażenie, że Małecki zrobił to lepiej. Mamy więc Chełmżę pokazaną w naprawdę ciekawy sposób. Może nie jest to promocja na skalę Sandomierza i „Ojca Mateusza” (choć i tu Miłoszewski z „Ziarnem prawdy” dorzucił swoje… ziarnko), ale jest malowniczo, a potentaci telewizyjni dość chętnie sięgają ostatnio po kryminały w celu ich ekranizacji, więc… kto wie? Po piąte – wybitnie plastycznie nakreślona została przez autora trzecioplanowa postać bezdomnego Heńka. Autor stworzył barwny, pomysłowy obraz mężczyzny, który na co dzień posługuje się językiem „W pustyni i w puszczy”.
Po szóste – jest w tym wszystkim pewien minus. Choć „Skaza” jest nieźle zrealizowana od strony opisów i didaskaliów (moim zdaniem do Żulczyka czy Chmielarza trochę jednak Małeckiemu brakuje w tej mierze), to sposób prowadzenia akcji mógłby być lepszy. Bo główny bohater miewa momentami przebłyski geniuszu niczym Doktor House. Genialne myśli przychodzą mu do głowy same z siebie, z niezrozumiałych dla czytelnika powodów. Błysk, impuls – i jest! Tylko pozazdrościć.
Podsumowując, mamy klimat, mamy konkretnie i pomysłowo umiejscowioną akcję, ciekawą fabułę i nieco zbyt dużą policyjną intuicję. To wszystko składa się na książkę uznaną przez jury Nagrody Wielkiego Kalibru za najważniejszy kryminał minionego roku. Czy zasłużenie? To trzeba już ocenić samemu. A jeśli komuś się postać Bernarda Grossa spodoba, może zaprzyjaźnić się z szorstkim policjantem na dłużej. Miesiąc temu ukazała się na rynku druga część serii – „Wada”.
Łukasz Wieliczko
Zapraszamy do wypożyczania:
https://katalog.mbp.olsztyn.pl/sowacgi.php?KatID=0&typ=record&001=OLM18001582