„Szept” – recenzja
O czym szumią fale?
Weronika Mathia to stosunkowo nowe nazwisko na rynku polskiego kryminału. Iława doczekała się świetnego kryminału i świetnej autorki. Jako Olsztyn – zazdrościmy.
Wejść w konkurencyjny rynek polskiego kryminału chyba nie jest łatwo. A już na pewno niełatwo, w natłoku wydawniczym tego gatunku, uczynić to tak, by to wejście było zauważalne. Weronika Mathia zrobiła to świetnie swoim debiutanckim „Żarem” z 2023 roku (chyba ostatnim tak dobrym kryminalnym debiutem była „Czerwień” Małgorzaty Oliwii Sobczak z 2019 roku), a kolejny „Szept” napisała w sposób niemalże wirtuozerski – tak, że polscy mistrzowie gatunku, jak Wojciech Chmielarz czy Robert Małecki, mogą czuć się zagrożeni.
Powiatowa Iława to miasto w którym dzieje się niewiele, zwłaszcza poza sezonem. Jeziorak w wakacje tętni życiem, tuż po nich ciemna, wzburzona wiatrem toń poza wędkarzami przyciąga jednak raczej tylko tych, którzy szukają nieszczęścia. Znalezione na plaży zwłoki nastolatki burzą spokój sennego miasteczka. I choć winny, miejscowy nastolatek-dziwak, znajduje się dość szybko, nie wszyscy są w stanie zobaczyć w nim mordercę. Alternatywnego rozwiązania szuka młodsza inspektor Dominika Sajna, a śledztwo w dziwny sposób łączy się z wydarzeniami z 1973 roku.
Weronika Mathia robi to dobrze. Historię poznajemy z kilku perspektyw narracyjnych – oczami jej uczestników. Dwie płaszczyzny fabularne (przeszłość i teraźniejszość) uzupełniają się (a nawet dopełniają) i poprowadzone są w taki sposób, że lektura jednej wzmaga natychmiast ciekawość tej drugiej. Świetny pomysł fabularny opakowany jest w plastycznie przedstawione iławskie realia. Jeziorak u Mathii to centrum powieściowej akcji – to w jego obrębie dzieją się najważniejsze dla fabuły wydarzenia, ale autorka nadała też temu szóstemu największemu akwenowi w Polsce duszę. Jeziorak u Mathii żyje, jest żywym organizmem, który potrafi odzwierciedlać myśli bohaterów, jest ich towarzyszem, jak i niemym świadkiem zbrodni.
Ciekawie narysowane – budowane na naszych oczach – są postaci i ich relacje. Wraz z przebiegiem fabuły dowiadujemy się coraz więcej o tym, kto jest kim i jak ukształtowały go wydarzenia z przeszłości. Zapada w pamięć wyrazista postać kapelana więziennego, dość przekonująco oddana jest specyfika relacji między dorastającym rodzeństwem będąca swoistą mieszanką miłości i nienawiści. Błyskotliwym zabiegiem (choć początkowo powodującym spory dysonans poznawczy!) jest też ukazanie świata z perspektywy osoby z niepełnosprawnością intelektualną (czy też może w spektrum autyzmu). Moim zdaniem pomysł ten jak najbardziej się broni i dodaje kolorytu stworzonej przez autorkę konstrukcji, a próba wejścia w tak nieszablonowy umysł to jednak zawsze spore wyzwanie pisarskie.
Wiem – wszystko to brzmi nazbyt różowo i budzi podejrzenia, że w powszechnym zalewie tekstów sponsorowanych to kolejna niewarta funta kłaków recenzja. Takie zabiegi w tym przypadku są jednak zbędne. „Szept” to bowiem zwyczajnie powieść dopracowana na wielu płaszczyznach (za co wypada pogratulować autorce i trzymać kciuki, aby nie osiadła na laurach). Kryminalne fale pięknego modrego Jezioraka zdecydowanie bronią się tu same – piórem pani Weroniki.
Łukasz Wieliczko
Zapraszamy do wypożyczania: https://katalog.mbp.olsztyn.pl/index.php?KatID=0&typ=record&001=OLM24001350